poniedziałek, 19 stycznia 2015

"OTI 2014 Dla choinki" czyli jedziemy w rajdzie

Pod koniec roku 2014 roku zaczęliśmy poszukiwania jakiejś nowej przygody.
Rzutem na "taśmę" postanowiliśmy spróbować robalem swoich sił w rajdzie przeprawowym.

Akurat w Radomiu miał odbyć sie doroczny rajd OTI którego celem było zebranie pieniędzy na dom dziecka poprzez startowe i sponsorów.

Cel szczytny i impreza blisko wiec w razie awarii nie duży kłopot.
Padła decyzja - jedziemy, najwyżej coś popsujemy.


6go grudnia o 9.30 rozpoczęły sie starty. Otrzymaliśmy roadbook i ruszyliśmy na trasę.
Jako metromierz służył nam telefon HTC na androidzie z odpowiednią apką.
Dokładność GPSu do tego zastosowania w zupełności wystarczająca.

Trasa na około 4h, 3 oesy i kilkanaście pieczątek do zdobycia.

Muszę przyznać ze udział w takiej imprezie dał mi więcej umiejętności i wiedzy o tym co auto może a czego nie niż rok turlania sie po okolicach bliższych i dalszych.
O dziwo kręcenie niemal do odcięcia rachitycznego silnika nie skutkowało niczym złym a na obniżonym ciśnieniu w oponach Robal walił pod górkę jak zły wprawiając nas w konkretne osłupienie. 

Jedno co nadal jest przeszkodą to woda, niestety brak snorkela spowodował w czasie przejazdu przez wodę chwilowe zatrzymanie auta i wybitnie traktorową prace silnika.
Po przepaleniu wody na szczęście bez trudu pojechaliśmy.

Czego szukaliśmy ponad 5m samochodem na 31" Atekach przy Patrolach na 35 i wiekszych oponach?
Przede wszystkim doświadczenia, możliwości sprawdzenia auta ze świadomością ze ma kto w razie problemów poratować.
Raz my szarpaliśmy kinetykiem inne pajero, 2 razy ciągali nas na wyciągarce.
Raz kiedy na górce zawiesiłem sie na podłodze, raz kiedy utkneliśmy w rzece.

Czego najważniejszego sie dowiedzieliśmy, ze wcale nie opona czy wykrzyż gwarantują najwiekszy sukces w terenie a ... blokady dyfrów.

Cały rajd wygrała i zaliczyła chyba wszystkie pieczątki G-klasa long na fabrycznych SZOSOWYCH oponach. Dzięki kompletowi blokad była prakrycznie nie do zatrzymania mimo małego prześwitu i słabych kątów.

Zdecydowanie polecam, nawet jeżeli ktoś jeździ jak my, wyprawówką.
Dzieki takim wydarzeniom możemy lepiej poznać auto, jego możliwości i co ważniejsze "nie możliwości", dotrzeć sie z pilotem i popracować nad swoją techniką jazdy

Na koniec troche zdjęć, jak bawiliśmy się na tej imprezie.






Powieszony na podłodze





PS.
Popsuliśmy coś.
Po przejechanie 45km, 6h jazdy osiągneliśmy METĘ rajdu z wynikiem - 0 zniszczeń
Do przejechania był jeszcze tor na koniówce, ot czasóweczka, już bez spiny bo znaliśmy nasz wynik i nie bylo o co sie spinać.
Na 3cim zakręci mnie lekko obruciło i pocałowaliśmy kołem skarpę.
Bilans: guz na głowie pilota, urwane lusterko w kabinie, zgięty drążek i skopcona zbierzność.
Koszt naprawy 300zł ale dzieki temu mam wszystkie końcówki fabrycznie nowe.

Jakby nie patrzył: BYŁO WARTO






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz