Auto jeszcze nie do końca przygotowane ale doświadczenie trzeba jednak zdobywać a w myśl stwierdzenia pilotki: im mniej przygotowane auto tym na prostszych przeszkodach sie wykładamy,skąd łatwiej jest sie jednak wydostać.
Kiedy znudziła nas jazda po torze postanowiliśmy pozwiedzać okolicę i udaliśmy się wzdłuż lasu równolegle do trasy E7.
Kończąc już zwiedzanie postanowiliśmy wracając tą samą drogą spróbować przekroczyć małe, nie groźnie wyglądające błotko.
Auto siedziało dość poważnie a my popełniając błąd za błędem kopaliśmy coraz bliżej jądra ziemi.
Koniec końców auto siadło na mostach i na podłodze.
Wyjazd na samych trapach okazał sie nie możliwy wiec w ruch poszedł nowy nabytek: tirfor, o sile maksymalnego wyciągu 3200kg i z indeksem wytrzymałości razy 10.
Lina stalowa 12mm okolo 10-12m dawała poczucie bezpieczeństwa przy mozolnym ciąganiu Robala.
Mimo to na linie leżała kurtka, jednak wypada dbać o wlasne bezpieczeństwo.
Popełniając dalsze błędy wylądowałem jeszcze głębiej w błocie które zaczynało juz przypominać gliniastą melasę niedającą jakiejkolwiek przyczepności na AT-kach.
Najtrafniejszą decyzją okazało sie przepięcie tirfora do przodu auta, mimo iż do przeciągniecia bylo ponad 3-4m, wiedzieliśmy że wyprowadzi nas to na twardy grunt.
Łącznie zabawa trwała ponad 2h i kosztowała wiele kalorii.
Siłownie można sobie darować :)
Po takiej zabawie zakwasy ale i niezwykła satysfakcja gwarantowane.
uchachany pilot |
Smak zabawy tylko nieco psuje incydent z quadowcami którzy jadąc w 7miu spokojnie mogli nam pomódz mimo to zatrzymali sie, pośmiali i pojechali dalej.
Tirfor i trapy powinny być na stałym wyposażeniu każdej nawet niedzielnej terenówki.
Pozdrawiam
Edwin
PS.
Na fotkach można już zobaczyć jak prezentuje sie robal z odnowionym po zimowej stłuczce kangurem i bez bulwar-brzydkich-progów.