czwartek, 13 lutego 2014

O tym że zawsze trzeba słuchać pilota

Często w ferworze walki zapominamy że obserwujący drogę pilot często widzi więcej niż kierowca.

Ostatnio robal przeszedł kurację odmłodzenia respiratora, mianowicie: wymieniono membrany w reduktorze, filterek gazu, przewody gazu, wyczyszczono wnętrze reduktora, wymieniono świece i przewody WN. Efekt, dużo równiejsza praca silnika, sporo więcej mocy, elastyki i mniejsze spalanie.
Rozbujanie 2ton przestało być wyzwaniem i wyczekiwaniem jakiegoś dłuższego zjazdu a przelotowa 80 przestała być duszeniem gazu w podłodze.
Każdemu posiadaczowi LPG w aucie szczerze polecam: raz w roku nowe świece, co 2 lata kabelki, co 2 - 3 lata regeneracja reduktora i przegląd aparatu zapłonowego. Silnik bedzie przysparzał mniej problemów i będzie lepiej pracował.

Po odbiorze auta planowałem jak najszybciej wyskoczyć do lasu celem weryfikacji moich odczuć związanych z przyrostem mocy.
Mam swoją ulubioną drogę niedaleko Kozłowa pod Radomiem gdzie z szybkością spacerową bujam sie między polami (normalna podleśna dojazdówka) a i po drodze jest mały tor dla quadów.
Na którym to torze z powodu ułańskiej fantazji robal mało nie skończył na boku.

Tym razem pokusiło nas z pilotką poszukać innej drogi do celu, czyli znane wszystkim "ciekawe dokąd to prowadzi". Jak się okazało do nikąd a co  gorsza nie posłuchawszy pilotki posadziłem auto na podwoziu.
Mianowicie zsuneliśmy sie do oblodzonego z wierzchu rowu wywalając kołami dwa przeręble.
Lód skutecznie nas unieruchomił gdyż miał okolo 3-5cm grubości a auto siedziało z przodu na ramie a z tyłu na moście.


 Dwie godziny bujania autem i walki z saperką utwierdziły nas tylko w przekonaniu że siedzimy na amen.
Godzina dochodziła już późna wiec dziewczyny (Pilotka i jej przyjaciółka) zostały oddelegowane do spaceru w kierunku zabudowań celem zlokalizowania najbliższego traktora.

Po zlokalizowaniu i nauśmiechaniu sie do pana traktorzysty okazało się że wpakowaliśmy się w takie miejsce że i traktorem strach wjechać. Cóż, błędy początkujących.
Na nasze szczęście lekki traktorek zdołał nas w końcu wyciągnąć, najpierw było szarpane liną stalową, kiedy to nie przyniosło efektu wykorzystaliśmy pasy syntetyczne.

Po wyrwaniu tylko 100-150m tyłem i uwolnieni. Mocno po zmroku a wyjazd z 30 min przejażdżki zmienił sie w ponad 3 godzinną przeprawę.
Czy żałuję tego ze nie posłuchałem i wkleiłem samochód, troche bo zebrałem dobry ochrzan i panowie rolnicy sie trochę z "ułańskiej fantazji" pośmiali. Z drugiej zaś strony była to całkiem fajna zabawa i mała przygoda.

 


Podsumowując:
1. muszę kupić tirfor :D
2. należy słuchać pilota... szczególnie kiedy ma racje, jak nie ma racji to mu sie potem daje tirfora  i mamy tak czy siak sytuację win-win.

Pozdrawiam